poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 11 - Test obrońców i pomocników oraz specjalny trening

Po kilku godzinach od ostatnich wydarzeń, znów miejsce akcji rozgrywa się na boisku...


       Drużyna Liceum Raimona biegała właśnie wokół boiska. Było pogodnie, na niebie widać było zaledwie kilka chmur i nie zanosiło się na żadne, nagłe opady śniegu. Silvia przypatrywała się chłopcom z lekkim uśmiechem na ustach. Była ciekawa, co pokażą, podczas następnego sprawdzianu umiejętności.
       Na boisko wkroczył trener Hibiki i przywołał do siebie zawodników, którzy natychmiast do niego podbiegli.
- Tak jak zapowiedziałem, teraz sprawdzę umiejętności pozostałej części drużyny. Na początek, niech przed szereg wystąpią obrońcy.
       Jack, Nathan, Vector i Sharus stanęli przed trenerem. Mężczyzna skinął głową, po czym odesłał chłopców na prawą stronę boiska.
- Dobrze. Teraz niech wyjdą pomocnicy.
       Z szeregu wystąpili Jude, Mikael i Zicco. Trener ponownie skinął głową i odesłał całą trójkę na lewą stronę boiska. Kiedy już wszyscy byli na swoich miejscach powiedział:
- Zasady są proste. Pomocnicy, mają za zadanie przedostać się pod bramkę, natomiast obrońcy, mają ich zatrzymać. Czy to jasne!?
- Tak trenerze! - wykrzyknęło siedem zgodnych głosów.
- A więc zaczynamy! - krzyknął trener, po czym podał Judeowi piłkę i rozpoczęła się gra.
       Jude ruszył naprzód, w kierunku bramki. Biegł kawałek, po czym podał piłkę Mikaelowi, na drodze którego niemal natychmiast pojawił się Nathan.
- Ogniste oślepienie! - wykrzyknął czerwono włosy.
       W Nathana uderzył promień gorącego, jaskrawego światła. Chłopak zamknął oczy i w tej samej chwili, Mikael szybko wyminął przeciwnika i pobiegł w kierunku bramki. Szybko jednak na drodze stanął mi Sharus, który wykonał technikę Lodowego buta i odebrał przyjacielowi piłkę. Chwilę potem, została ona mu jednak odebrana przez Zicco, który wykorzystał swoją technikę Świetlistego przejęcia i pobiegł na bramkę. Jadnak i jemu nie dane było dotrzeć do celu. Na drodze chłopaka stanął bowiem Vector i ze zmrużonymi oczami pobiegł na wprost Zicco.
- Cienisty przechwyt! - wykrzyknął fioletowowłosy i po chwili, jego cień się wydłużył i przechwycił piłkę od przeciwnika.
       Chłopcy grali tak przez dłuższy czas, a trener z uwagą przyglądał się technikom zawodników. W końcu, po ponad godzinie gry, kazał chłopcom skończyć zajęcia i odesłał ich do pokoi. Chciał, by wyspali się przed kolejnym dniem ciężkiego treningu...

***

Następnego dnia, wczesnym rankiem...


       Pierwsze, niewyraźnie jeszcze promienie słońca, oświetlały biały puch porywający boisko i gmach szkoły, próbując przebić się przez zasłonięte firankami okna,  w pokojach smacznie śpiących jeszcze piłkarzy. Ale nie wszyscy spali.  Pewien białowłosy chłopak leżał na łóżku z założonymi za głową rękami i wpatrywał się w sufit, słuchając przy tym cichego pochrapywania przyjaciół. Kiedy zobaczył promyki słonecznego światła, wstał i najciszej jak tylko umiał, ubrał się, umył i wyszedł z pokoju. Przemierzał powoli korytarze w niemal całkowitej ciszy, po czym dotarł do drzwi i wyszedł na dwór. Wiatr dął nieubłaganie niosąc ze sobą przenikliwy chłód. Axel mocniej opatulił się swoją kurtką i po chwili, ruszył szybkim krokiem przed siebie. Zszedł po schodach prowadzących na boisko i rozegrała się wokół. Mimo przenikliwego chłodu, który mu doskwierał, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Patrząc na przedzierające się przez gąszcz drzew słońce, żałował iż Julia nie może tego zobaczyć. Westchnął przeciągle, po czym nabrał świeżego, mroźnego powietrza głęboko w płuca. Stał tak przez chwilę, z przymrużonymi oczami i twarzą skierowaną ku wschodzącemu słońcu. W końcu jednak mróz dał mu się we znaki, więc odwrócił się na pięcie i ruszył przespacerować się wokół szkoły, by się rozgrzać. Nim jednak zdążył postąpić chociaż krok, poczuł delikatne, ledwo wyczuwalne wibracje w kieszeni kurtki. Sięgnął ręką po telefon, nacisnął zieloną słuchawkę i odezwał się.
- Tak?
- Cześć braciszku! – dobiegł  Axela znajomy głos, a na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Cześć Julio – powiedział miękkim tonem, uśmiechając się do słuchawki – Nie powinnaś jeszcze spać?
- Wymusiłam na Niani, żeby mnie obudziła.  Później masz trening, więc zapewne byś nie odebrał.  Chyba cię nie obudziłam, prawda? – zapytała niepewnie.
- Nie martw się Julio. Nie śpię już.
- Och...  To dobrze – powiedziała z ulgą w głosie.
- Jak tam w szkole? – zapytał dziewczynkę białowłosy.
-Ach braciszku...  Znalazłam swoje powołanie!
- Naprawdę? – zapytał Axel z lekkim uśmieszkiem na ustach. Julia co tydzień znajdowała sobie nowe powołanie. – Co tym razem?
- Zostanę tancerką braciszku! – wykrzyknęła podekscytowana Julia. – Wczoraj były u nas tancerki.  Były takie piękne. Też chcę taką być.
- W takim razie tata powinien Cię zapisać na zajęcia taneczne – stwierdził Axel, wciąż z uśmiechem malejącym się na twarzy.
- Ależ tak! Porozmawiam z nim dzisiaj o tym – stwierdziła podekscytowana dziewczynka.  Chciała chyba coś jeszcze dodać, gdy nagle w tle, rozległ się łagodny głos, po którym nastąpiło niezadowolone westchnienie Juli, która po chwili odezwała się ponownie w słuchawce – Wybacz braciszku, ale muszę kończyć bo Niania woła mnie na śniadanie.
- W takim razie idź, najedź się i bądź grzeczna w szkole.
- Dobrze – odpowiedziała wesoło Julia. – Powodzenia w treningach braciszku.
       Po tych słowach rozłączyła się i Axel schował telefon powrotem w kieszeni kurtki, po czym postanowił dokończyć spacer i wrócić do pokoju, by obudzić kolegów. Przez kilka minut wędrował w ciszy, gdy nagle do jego uszu dobiegł specyficzny dźwięk. Ze zmrużonymi ze zdziwienia oczami, ruszył w odpowiednim kierunku i już po chwili znalazł się koło toru do jazdy na snowboardzie, gdzie dostrzegł ślizgającego się po śniegu Fubukiego.  Patrzył na wyczyny przyjaciela do chwili, gdy ten go nie zauważył.  Po kilku minutach, Fubuki dołączył do Axela, zdjął sprzęt z nóg i zapytał:
- Idziemy na śniadanie?
- Chyba najwyższa pora – stwierdził białowłosy, po czym ruszyli w kierunku wejścia do szkoły.
       Nie minęła dłuższa chwila, a chłopcy doszli do gmachu i skierowali swe kroki ku jadalni. Byli tam już wszyscy piłkarze Liceum Raimona, zajadając ze smakiem śniadanie.
- Nareszcie! - wykrzyknął Mark na ich widok, za co oberwał od Nelly ścierką.
- Nie mówi się z pełnymi ustami - skarciła go.
       Chłopak szybko przełknął kęs kanapki i zapytał:
- Gdzie byliście?
- Jeździłem na desce - odparł Fubuki siadając przy stole - I akurat zobaczyłem Axela.
- A ty co tam robiłeś? - zapytał zaciekawiony bramkarz.
- Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? - zapytał z uśmiechem białowłosy.
- To moja praca jako kapitana - stwierdził Evans uśmiechając się radośnie.
- Mark! - dobiegł chłopaka głos trenera.
- Tak? - zapytał nastolatek wychylając się od stołu by spojrzeć na Hibikiego.
- Przestań wreszcie gadać i jedz. Po śniadaniu czeka nas ciężki trening, więc lepiej żebyś spożytkował swoją energię na boisku.
- Dobrze - odpowiedział chłopiec, ponownie zabierając się do pałaszowania śniadania...


***

Godzinę później koło boiska szkolnego...

       Drużyna Raimona wyszła ze szkoły i udała się na wolną polanę niedaleko boiska. Wszyscy szli rozmawiając z przejęciem o nadchodzącym treningu. Szczególnie, że nie był to zwykły trening. Mieli przejść, pod okiem trenera Hilmana specjalne szkolenie.
       Vector szedł na końcu spokojnym krokiem, gdy nagle usłyszał przed sobą zaskoczone jęknięcia pozostałych członków drużyny. Nie zmieniając kroku, podszedł do nich i zmarszczył zdziwiony brwi. Przed nim, na polance, znajdowało się lodowe boisko.
- Niesamowite! – wykrzyknął podekscytowany Mark, a fioletowowłosy tylko spojrzał na niego zdumiony.
       Nadal nie rozumiał tego chłopaka. Wszystko go cieszyło, ciągle się uśmiechał i był ciekaw, każdego nowego zadania, jakie zostało mu postawione na drodze. Był całkowitym przeciwieństwem Vectora, który twardo stąpał po ziemi i patrzył na życie z perspektywy raczej realistycznej niż optymistycznej.
- Po co tu przyszliśmy trenerze? – zapytał Dragonfly.
- W celu treningu – odparł mężczyzna, po czym wskazał na lodowisko i powiedział – Waszym dzisiejszym zadaniem będzie gra na lodzie.
- Co?! – wszyscy wykrzyknęli ze zdumieniem.
       Fioletowowłosy spojrzał na Hillmana z niedowierzaniem chcąc się upewnić, że trener sobie z nich nie żartuje. Jednak mina mężczyzny uświadomiła chłopakowi iż się nie przesłyszał. Widząc, że nikt się nie rusza, podszedł do tafli lodu i ostrożnie postawił na niej jedną nogę, a po chwili zawahania dostawał do niej drugą stopę. Spróbował przesunąć się o krok dalej, zachwiał się niebezpiecznie i upadł na lód z ogłoszeń niezadowolenia.  Nie lubił lodu.  Nie miał na nim przyczepności. Wołał grać na ziemi, czy trawię...  One dawały chociaż oparcie i Vector mógł się czuć swobodnie. Sprawa inaczej miała się z lodowiskiem. Tutaj łatwo było się przewrócić, brakowało oparcia i tego poczucia stabilności. Chłopak przejechał ręką po lodowej powierzchni i westchną.
- To nie będzie łatwy trening.
       Nagle na lodowisko wbiegły dwie postacie. Vector spojrzał na nie mrużąc oczy. Jedną z tych postaci miała czerwone włosy i tatuaż na szyi. To musiał być Mikael. A ten białowłosy obok niego, to z pewnością Sharus. Wbiegli na lód i zaczęli się ze ślizgać. Nie minęło nawet 10 sekund, a obaj już leżeli na zimnej nawierzchni.
       Vector spojrzał na nich zdumiony, przekrzywiając lekko głowę.
- Para wariatów  - pomyślał, po czym spróbował wstać, jednak nie za bardzo mu to wychodziło, gdyż ciągle wracał do pozycji wyjściowej.
       Słysząc niezadowolony jęki pozostałych członków drużyny, domyślił się, iż oni również mieli problemy z utrzymaniem równowagi na lodzie.
- A... a...  aaaa...  Ratunku – rozległ się nagły wrzask.
       Vector odwrócił się w odpowiednim kierunku i zobaczył kapitana, który próbował utrzymać się na nogach. Jack spróbował podejść do Evansa i go przytrzymać. Efekt był jednak całkowicie różny od zamierzonego. Zamiast pomóc tylko zaszkodził. Wpadł na Marka i obaj przewrócili się na lód.
- Au...  – jękną kapitan spod Wallsida.
- Wybacz Mark – powiedział przepraszająco Jack przywracając się na plecy i tym samym uwalniając spod siebie Evansa.
       Nagle, tuż przed Vectorem pojawił się Dakota.
- Pomóc? – zapytał wyciągając rękę ku zawodnikowi leżącej na lodowej tafli.
       Fioletowowłosy spojrzał zdumiony na Indianina, który stał bez przywracania się na śliskiej powierzchni.  Zazgrzytał zębami niezadowolony.
- Dlaczego on może stać na tym lodzie, a ja nie?
       Na głos powiedział jednak tylko:
- Nie dzięki.  Poradzę sobie.
       Dakota wzruszył ramionami, po czym chwiejnie ruszył przed siebie. Niezadowolony Vector, śledził wzrokiem niezdarne ruchy napastnika.
- Tak nie może być - stwierdził - Skoro on może chodzić po lodzie, to i mnie się to uda.
       Położył ręce na lodzie, podpadł się na nich i ostrożnie postawił obie nogi na śliskiej powierzchni. Powoli się wyprostował. Po chwili stał już na nogach. Chwiejąc się co prawda, ale jednak stał. A to już było coś.
Vector rozejrzał się wokół. Oprócz niego i Dakoty, na lodowisku stali tylko Axel i Jude. Cała reszta siedziała, bądź leżała, na gładkiej tafli zamarzniętej wody. Fioletowowłosy spojrzał pod nogi i postanowił spróbować przejść parę metrów. Zrobił niepewny krok, a po nim drugi. Nogi lekko mu się trzęsły i lekko dygotały. Rozejrzał się. Żaden z czterech stojących zawodników nie radził sobie lepiej. Choć Axelowi szło chyba najlepiej. Kroki robił niewielkie, ale się nie ślizgał. Kolana mu nie drżały, ale sylwetkę miał nieco pochyloną do przodu. Vector widząc to, poszedł w ślady napastnika i zauważył iż tak faktycznie, łatwiej jest się poruszać.
       Nagle z boku dobiegł chłopaka radosny śmiech. Odwrócił się spokojnie, pewniej już stojąc na nogach i spojrzał na krzyczącego nastolatka. Białe włosy z niebieskimi pasemkami, lekko rozwinęła mu wiary. Chłopak miał lekko zgięte nogi i biegł po lodzie. A właściwie, to bardziej się po nim ślizgał. Śmiejąc się radośnie, zrobił ostry zwrot, podpierając się przy tym na jednej ręce. Vector patrzył na to z rosnącym zdumieniem, ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Przyglądał się Sharusowi, zastanawiając się przy tym jak chłopak jest w stanie tak swobodnie się ślizgać, gdy nagle przypomniał sobie, że specjalnością białowłosego jest woda, a poza tym również lód. Wszystko stało się jasne. Jak widać Sharus miał po prostu dryg do poruszania się po lodzie. Choć na początku się wywalił.  Ale to może dlatego, że był z Mikaelem, więc po prostu się wygłupiał...


***

Kilkanaście minut później...


       Wszyscy już stali na lodzie i każdy już się zorientował, jak bezpiecznie należy się po nim poruszać. Oczywiście nie brakowało wywołania koziołków, co zawsze kończyło się twardym lądowaniem na tyłku. Oczywiście, za większość upadków odpowiadał Mark, który jakoś nie potrafił opanować jakże trudnej sztuki, poruszania się na ślizgawce. Jude patrzył na przyjaciela z troską. Jak nie opanuje poruszania się po lodzie, to przy którymś upadku jeszcze zrobi sobie krzywdę.
- O co chodzi? – zapytał strategia ace napastnik,który właśnie do niego dotarł.
       Jude jeszcze przez chwilę patrzył na kapitana, w końcu jednak spojrzał na Axela.
- To nic takiego – stwierdził – Choć. Pora rozpocząć trening.
       Więc zaczęli trening. Choć można by to nazwać jedną wielką porażką. Zawodnicy mieli problem z bieganiem, a co dopiero mówić o prowadzeniu piłki. Jedynym, który nie miał z tym większego problemu był Sharus. Jednak nawet jemu zdarzały się nieliczne potknięcia.
       Jude obserwował wszystkich ze środka boiska. Axel i Dakota próbowali strzelić na bramkę, jednak ich strzały miały bardzo mało mocy i nie rzadko chybiały celu.
       Pomocnicy i obrońcy nie byli lepsi. Próbowali wymieniać się podaniami. Piłka jednak rzadko sięgała celu, a bardzo często, któryś z zawodników lądował na lodzie.
       Mark jak na razie wciąż uczył się stać i chodzić bez przewracania. Jude widział jego postępy.  Były co prawda niewielkie, ale to zawsze było coś.  Niedługo chłopak powinien to opanować.
       W końcu Sharp przestał obserwować pojedynczych zawodników i skupił swój wzrok na Sharusie, który najpewniej poruszał się po lodowej tafli. Obserwował jego kroki przez dłuższy czas i w pewnym momencie dostrzegł zasadę poruszania się po lodzie. Uśmiechnął się lekko i powiedział pod nosem:
- A więc o to chodzi.
       Ruszył do Axela i Dakoty krokiem, który podpatrzył u białowłosego obrońcy. Tuż przed wpadnięciem na zawodników, zgiął mocno kolana. Przysiadł na tylnej nodze a przednią wyprostował, by wyhamowała jego pęd. Zatrzymał się tuż obok zawodników.
- Jak to zrobiłeś? – zapytał zdumiony Axel.
- Myślałem, że aby odpowiednio się poruszać, należy poruszać się powoli i ostrożnie.  Ale prawda jest taka, że trzeba zrobić zupełnie na odwrót. Jeśli się rozpędzicie, nie przewrócicie się bo nie będzie jak.
- Ale co z hamowaniem? I nagłymi zwrotami? – zapytał Dakota.
- Sharus poddał mi pomysł.  Do tego potrzebujemy rąk i pracy całego ciała. Jeśli to opanujemy, będziemy w stanie poradzić sobie z poruszaniem się po lodzie.
- A co z prowadzeniem piłki?
- Raczej mało prawdopodobne, by udało nam się dobrze kiwać, więc będziemy się musieli zdać na wymijanie z dużą prędkością. Wtedy może nam się udać.
- Wtedy strzelać będzie najlepiej z powietrza po podaniu.  W ten sposób będziemy oddawać strzały dokładniej i z większą siłą niż na lodzie. – zdał sobie nagle prawdę Axel.
- Dokładnie – potwierdził Jude z uśmiechem na ustach.
- Naprawdę jesteś świetnym strategiem – stwierdził Dakota.
       Po chwili wszyscy trzej udali się w kierunku pozostałych zawodników. Jude wyjaśnił swój plan i wszyscy zgodzili się na jego pomysł. Rozpoczęli grę, której przebiegowi dokładnie przyglądał się Sharp. Początkowo, każdy miał problem z kontrolowaniem piłki, jednak po pół godzinie zaczęło im to coraz lepiej wychodzić. W dalszym ciągu nie było perfekcyjnie, ale wszyscy robili ogromne postępy. Wszyscy, poza jedną osobą.
       Z pod bramki, co chwilę dobiegały graczy głuche łupnięcia i niezadowolone pomruki. To Mark wydawał z siebie te dźwięki, za każdym razem, gdy próbował złapać piłkę. Jude patrzył na przyjaciela z niemocą. Nie wiedział, jak mógłby mu pomóc. Bramkarz nie miał możliwości rozpędzenia się.  Musiał stać w miejscu czekając na piłkę. A lód uniemożliwiał odpowiednie wybicie. W konsekwencji, za każdym razem, gdy piłka leciała poza zasięgiem rąk Evansa, ten lądował na śliskiej powierzchni. Za każdym razem gdy wstawał, jego ręce trzęsły się coraz bardziej. Nic dziwnego. Niemal za każdym razem, lądował na lodzie barkiem bądź ramieniem. W takim tępi niedługo przestanie nimi w ogóle ruszać.
       Po kolejnym upadku, do Juda podeszli Axel i Nathan.
- Czy nie powinniśmy czegoś z tym zrobić? – zapytał zaniepokojony niebieskowłosy – Jeśli dalej będzie tak trenował, zrobi sobie krzywdę. Przerwijmy to.
- Nie – zaprzeczył natychmiast Blaze, a przyjaciele obdarzyli to zdumionymi spojrzeniami. – Nie widzicie? Nie pozwoli sobie przerwać. Jest pewien, że w końcu mu się uda. Nic nie zdziałamy odwodząc go od treningu.
       Nathan i Jude wpatrywali się jeszcze przez chwilę ze zdziwieniem w Axela, po czym przenieśli spojrzenie na kapitana, który ponownie uderzył barkiem o ziemię, wydając przy tym z siebie głuchy jęk.
- Wszystko ok, Mark?! – krzyknął zaniepokojony Dakota.
       Evans powoli uniósł się na kolanach. Podpierając się niepewnie na drżących rękach, stanął ostrożnie i krzyknął:
- Dawaj!
       Dakota w zdumieniu wpatrywał się w niezmordowanego bramkarza, który wstawał po każdym kolejnym upadku. Zresztą nie tylko on. Cała drużyna przypatrywała się Markowi w niemym zdziwieniu. Wszyscy obserwowali jego zmagania z samym sobą. Mikael zastanawiał się, skąd bramkarz miał tyle samozaparcia. Wystarczająco, by próbować do skutku, mimo setek nieudanych prób.
- To jest chłopak, który przewodził Inazumie Japan w światowych mistrzostwach gry w piłkę nożną. Nic dziwnego że ma tyle uporu. Bez niego, nigdy nie doprowadziłoby swojej drużyny aż tak daleko – pomyślał z uśmiechem na ustach.
- W takim razie co mamy zrobić? – zapytał Nathan.
- Pomóżmy mu.  Może z naszą pomocą łatwiej sobie z tym poradzi.
- Dobra – stwierdził Axel lekko skinąwszy głową.
       We trzech ruszyli w kierunku bramki, by najlepiej jak mogą, pomóc przyjacielowi...


***

Poza boiskiem...


       Trener Hillman przyglądał się z uwagą treningową swoich podopiecznych. Obserwował uważnie Juda, zastanawiając się, czy chłopak rozwiąże problem poruszania się lodzie. Kiedy Sharp ruszył pędem do Axela i Dakoty, trener uśmiechnął się do siebie.
- Więc i na to wpadłeś, co Jude? Naprawdę zasługujesz na miano „Strategicznego geniusza”.
       Opiekun w dalszym ciągu obserwował postępy swoich podopiecznych. Szczególną uwagę poświęcał Markowi, który, choć próbował, nie był w stanie zatrzymać ani jednego strzału. Ale mimo tego się nie poddawał. Wciąż i wciąż stawał na nogi, gotowy spróbować każdy następny strzał. Hillman obserwował reakcję zawodników na postawę Marka. Widząc ich miny uśmiechnął się lekko. Część z nich już rozumiała. Inni może jeszcze nie. Ale wszyscy w końcu zrozumieją. Trener był tego pewien... 


W następnym rozdziale...

       Wyjazd jest przepełniony treningami i najróżniejszymi zajęciami, ale zostało zaledwie parę dni do powrotu do liceum. Trener Hilman ma dla nas jakąś niespodziankę. Ciekawe tylko, co to takiego...

----------------------------------------------------------

Gomen! Wiem, że bardzo dawno mnie nie było.  Hmm...  Bardzo dawno. Przepraszam. Nie będę się teraz rozpisywać, więc po prostu mam nadzieję, że rozdział wynagrodzi moją długą nieobecość. Proszę o komentarze i życzę miłego tygodnia :D
PS. Zapraszam Was na stronę na Facebooku gdzie bedą zamieszczane aktualności dotyczące blogów i niekiedy jakieś krótkie fragmenty rozdziałów będących w przygotowaniu - Tigra
Pozdrawiam :)

22 komentarze:

  1. Rozdział świetny!
    Boisko z lodu? Tego to się nie spodziewałam. Chciałabym mieć takie w swojej okolicy :) Niestety, na razie musi mi wystarczyć jezioro o bardzo nie równej powierzchni i nie zamarzające na dłuższy okres czasu. O ile w ogóle zamarznie. Wiadomo, jak to z zimami bywa od paru ładnych lat :D
    Jude jak zwykle rozgryzł zagadkę, Mark jak zawsze uparty aż do bólu i to dosłownie :)
    Przez ten czas bohaterowie się nie zmienili :D
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i życzę weny!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś w końcu to skomentował :) I ciesze się, że jesteś to akurat ty :D
      Dobrze, że się podobało. Bohaterów nie mogłabym zmienić. Po prostu nie mogłabym :)
      Nie wiem kiedy kolejny, ale miejmy nadzieję, że nie będziesz musiała na niego zbyt długo czekać ;)

      Usuń
  2. Skomentuje jutro obiecuję

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc komentuje. Jest ciekawie cieszę się że wróciłaś. Ja też sobie na fb coś takiego założyłam. Ogólnie rozdział super. Ja na starym blogu o IE na którym pisaliśmy napisałam rozdział bo dziś on obchodzi urodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało :) Fajnie tu wrócić. Tęskniłam za tym blogiem i za tą całą historią ;)
      Nasz stary o IE naprawdę obchodzi dzisiaj urodziny? :O Nie wierzę O.o Minął już rok... Ech...Stare dobre czasy ;)

      Usuń
  4. Ciekawe .
    Czekam na kolejny :-D
    Zapraszam do mnie
    http://pamietnikcarii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW SUPER! SUPER SUPER SUPER! Pamiętasz mnnie to ja Ashara twórca postaci Alexy Lennox z tego bloga gdzie ty jako Shadow pisałaś. Ja postanowiłam że wrócę na blogspot i zakładam blog o inazumie. Lecę pisać prolog pa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zajrzę... Aż mi się mordka cieszy, jak widzę, że ktoś to skomentował, mimo że rozdziału nie było od roku... Haha... Dziękuję :D

      Usuń
    2. http://imperiasripinazuma.blogspot.com/2016/11/prolog.html?m=1

      Usuń
  6. Kiedy kolejny rozdział....po roku nie obecności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że pojawi się w ciągu miesiąca. Po 5 latach zawieszenia... Zobaczymy co z tego wyjdzie i czy jeszcze w ogóle pamiętam ta historię...

      Usuń
  7. Hallo?! Żyje tu jeszcze ktoś?

    Kiedy będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przeciągu miesiąca. W końcu, czas najwyższy po tych 5 latach...

      Usuń
  8. Umm...cześć?
    Rozdział bardzo mi się podoba, ale przeraża mnie, że tak dobre opowiadanie nie ma dalszej...umm...części. Według mnie to wielka szkoda. Mimo to będę cierpliwie czekać na jakikolwiek wpis na tym blogu.
    Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i następny rozdział pojawi się niedługo😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo... Taaak... Odpowiadam na ten komentarz w momencie, kiedy jestem gotowa w końcu zabrać się za pisanie kolejnego rozdziału, a od twojego komentarza minęły już 2 lata! Nie mówiąc o tym, że ten rozdział napisałam 5 lat temu. Nie chcę niczego obiecywać, ale w przeciągu miesiąca, chciałabym napisać kolejny rozdział i wrócić do tej historii, szczególnie że tyle osób na mnie liczy...

      Usuń
  9. To jest naprawdę świetne opowiadanie. Zaglądam od roku i mając nadzieje na ciąg dalszy czytam opowiadanie raz po raz od początku. Podoba mi sie Twoje zrozumienie postaci z IE. Bardzo ciekawe budujesz historie nowych bohaterów. Podoba mi sie ogromnie tempo akcji. Opowiadanie czytam zawsze z ogromna przyjemnością i bardzo Ci za nie dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku... Dziękuję! Czy zdajesz sobie sprawę ile te słowa dla mnie znaczą, szczególnie po 4 latach od zawieszenia bloga? To niesamowite, że ciągle ktoś tu jest i aż trudno mi w to uwierzyć, ale dziękuję za te słowa, bo to dzięki nim chcę wrócić do tej historii i pisać ją dalej. Dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że ta historia ci się spodobała. To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3

      Usuń
  10. Błagam napisz kolejny rozdział ja umieram kiedy nie ma dalszej części. Zrób to dla swoich fanów i napisz kolejną część. Bardzo ciebie o to proszę <3❤️💔🌹🌹🌹🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... Ostatnio czytam sporo ff i znam doskonale uczucie czekania na kolejny rozdział opowiadania, które nie jest dokończone a podoba się czytelnikowi. Aktualnie jestem w trakcie sesji na studiach, ale obiecuję, że do końca lutego postaram się napisać kolejny rozdział. Jbc możesz mnie w lutym szturchnąć i mi o tym przypomnieć xd

      Usuń
  11. Kochana mam takie pytanie, bo robię podobną historię do twojej i nie wiedziałam, że to ty jako pierwsza zaczęłaś pisać i mam pytanie czy bym mogła dalej kontynuować? Pytam bo nie chcę hamsko skraść niczyjego pomysłu i pytam czy udzielasz mi zgody na dalsze pisanie historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko się inspirujesz, a nie kradniesz pomysł, to jasne że nie mam nic przeciwko :D :* Pomysły zawsze mogą być do siebie podobne, więc o ile to nie jest faktycznie identyczna historia a tylko podobna, inspirowana nawet tą, to naprawdę dla mnie luzik :*

      Usuń