Z dedykacją dla Ass. Mam dla ciebie w tym rozdziale małą niespodziankę :) Jak przeczytasz, to zrozumiesz ;)
W drodze do szkoły...
Mark biegł w kierunku szkoły. To dopiero pierwszy dzień, a on już spóźni się na pierwszą lekcję. Zaspał. Jak zwykle. Wydłużył krok i odrobinę przyspieszył. Jeśli się postara, to może nie spóźni się, aż tak bardzo.
Przebiegał właśnie koło boiska nad rzeką. Spojrzał w dół i zamarł w pół kroku. Na jego twarzy pojawił się wyraz zadumy. Przypomniał sobie wczorajsze spotkanie z tym nieznajomym. Evans musiał przyznać, że zrobił on na nim niesamowite wrażenie. Ta perfekcyjna kontrola piłki i wspaniałe przejęcie w powietrzu. To było niesamowite. A jednak, coś było nie tak. Dakota na widok tego faceta bardzo się zestresował. Wyglądał, jakby był gotów rzucić się na niego z pięściami. To zastanowiło Marka. Nie spodziewał się tak ostrej reakcji po tym chłopaku. Nie wiedział, kim był przybysz, ale jego pojawienie się na pewno nie miało dobrego wpływu na indianina.
- Może to ktoś z przeszłości? - zastanawiał się bramkarz.
Nie zdziwiłoby go to bardzo. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak przeszłość może człowieka prześladować. Przykładem był chociażby David Evans, bądź Axel Blaze. Ten drugi, przez wzgląd na przeszłość, zaprzestał gry w piłkę. To właśnie wtedy Mark spotkał go po raz pierwszy. I było to właśnie na tym boisku, na którym stał w tej chwili.
Nastolatek przywołał w pamięci tę chwilę i już po chwili na jego twarzy pojawił się, jakże charakterystyczny dla niego uśmiech. Doskonale pamiętał ten dzień. Ich pierwsze spotkanie.
Nagle przypomniał sobie, że przecież biegł do szkoły.
- Och nie...! Nie zdążę! - krzyknął z paniką w glosie i czym prędzej pobiegł w kierunku szkoły.
Rozmyślał przy okazji o Dakocie. Chłopak zdecydowanie coś przed nim ukrywał. Mark nie miał zamiaru go o to wypytywać. Był ciekaw, to prawda. Wiedział jednak, że z niektórymi sprawami trzeba sobie poradzić samemu. Nie miał jednak zamiaru opuszczać kolegi. Będzie go uważnie obserwował, a kiedy nadejdzie czas, pomoże mu. Będzie przy nim zawsze w potrzebie, gdy tylko ten będzie tego potrzebował...
***
Tymczasem w szkole...
Nie było jeszcze 8, ale w szkole panował już tłok. Uczniowie przepychali się i szukali odpowiednich sal. Tylko jedna postać, siedziała już w pomieszczeniu, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Znalezienie odpowiedniej klasy nie zajęło mu zbyt wiele czasu i teraz siedział w ławce przy oknie, czekając na rozpoczęcie zajęć. Nie zwracał uwagi na ludzi, którzy co chwila wchodzili i wychodzili. Patrzył zamyślony na dziedziniec za oknem.
Kręciło się tam wielu uczniów, biegających w tę i z powrotem, szukając przyjaciół, czy zagadując do nowych uczniów. Chłopak w sali wypatrywał jednej osoby, jednak nigdzie go nie było.
Z zamyślenia wyrwał go śmiech dochodzący z wejścia do sali. Oderwał wzrok od okna i spojrzał w kierunku drzwi. Do pomieszczenia wchodziło właśnie dwóch roześmianych chłopaków. Sharus i Mikael. Nastolatek przyjrzał im się uważnie. Byli do siebie kompletnie nie podobni, ale już wczoraj zauważył, że doskonale się dogadują. Czerwonowłosy był chłopakiem z ogromnym temperamentem, którego roznosi energia. Jego przyjaciel, był nieco inny. Spokojny i opanowany. Przy tym jednak beztroski i kompletnie nie przejmujący się, co myślą o nim inni. Chłopak obserwując ich, miał wrażenie, że mają na siebie nawzajem dziwny wpływ. Kiedy byli razem, Mikael był jakby trochę spokojniejszy, natomiast Sharus dużo bardziej żywiołowy niż zazwyczaj.
Piłkarze usiedli na miejscach obok siebie. Jeden przy ścianie, drugi tuż obok i dalej dyskutowali o czymś zawzięcie. Chłopak, który ich obserwował, rozejrzał się dookoła i ze zdziwieniem dostrzegł już wszystkich pozostałych członków drużyny. W kącie sali, przy ścianie siedział samotnie Vector. Kilka miejsc bliżej Kevin, a po jego lewej Jack. Dakotę dostrzegł siedzącego w środkowym rzędzie na przodzie klasy, a kilka miejsc za nim, zobaczył Zicco. W rzędzie obok siedział już Jude.
- Axel... Axel!
- Co...? - spojrzał nieprzytomnie na wprost, skąd dochodziło wołanie.
Ze zdziwieniem dostrzegł, że tuż przed nim siedzi Nathan.
- Co jest? - zapytał niebieskowłosy.
- Aaaa... Tylko się zamyśliłem.
Chłopak skinął na to głową, po czym odwrócił się w stronę tablicy. Axel spojrzał na zegar. Za dwie ósma. Ponownie wyjrzał za okno. Na dziedzińcu było już niewiele osób. Jeszcze tylko poszczególne dzieciaki biegły dziedzińcem w kierunku szkoły i jak huragan wbiegały na korytarze przewracając przy tym innych. Blaze wypatrywał ciemnej czupryny z pomarańczową opaską. Nigdzie jednak nie widział Marka.
Trzy... Dwa... Jeden...
Drrrrrrrrrrrrrryń...
Rozległ się dzwonek i ostatni spóźnialscy weszli do klasy. Evans wśród nich nie było. Pojawiła się za to Silvia. Dziewczyna usiadła w środkowym rzędzie jedno siedzenie przed Axelem. Miejsce pomiędzy nią, a oknem, było puste. Po chwili w sali pojawił się nauczyciel. Pierwsza lekcja. Matma.
Nauczyciel rozpoczął od omówienia zasad BHP. Minęło tak pięć, dziesięć, a w końcu piętnaście minut. Marka wciąż nie było. Axel zaniepokojony spojrzał przez okno w kierunku gór.
- Co jest grane? - zamyślił się. - Już dawno powinien tu być.
Właśnie w tej chwili usłyszał głośne kroki i drzwi sali się otworzyły. Stał w nich nie kto inny, jak oczywiście Mark Evans.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie.
Mówił to z charakterystyczną dla siebie beztroską. A jednak, coś było nie tak. Axel uważniej przyjrzał się przyjacielowi. Zmierzwione włosy, szybki oddech, lekko zaróżowione policzki i pot spływający za kołnierz mundurka. Biegł, to było jasne. Ale nie o to chodziło. Twarz chłopaka, zwykle rozpogodzona uśmiechem, była teraz zamyślona. Wzrok utkwiony w jednym miejscu, lekko zmarszczone brwi. No i ta nieobecna mina.
- Coś musiało się stać - stwierdził Axel.
W tym czasie nauczyciel wskazał Evansowi ostatnią wolną ławkę.
- Usiądź, rozpakuj się i słuchaj - pouczył go, po czym ponownie zaczął mówić.
Mark usiadł po skosie do Axela, tak, że był nieco przed nim, ale w rzędzie tuż obok. Po jego prawej siedziała Silvia, z lewej strony miał Nathana, a przed sobą Juda. Wszyscy troje przyglądali mu się uważnie, jadnak chłopak tak był tak zajęty swoimi myślami, że nawet tego nie zauważył. Axel również przyglądał się przyjacielowi. Widział, że coś było nie tak.
Po chwili rozejrzał się po sali i zauważył, że nie tylko oni czterej uważnie przypatrują się Markowi. Inni członkowie drużyny, również przyglądali mu się z niepokojem. Jedynie Dakota nie patrzył na Evansa. Gdy tylko bramkarz wszedł do klasy, chłopak spuścił głowę i aż do tej chwili jej nie podnosił. Poczuł jednak na sobie czyjeś spojrzenie i odważył się unieść wyżej oczy. Spojrzenia jego i Axela się skrzyżowały. Nie trwało to jednak długo, gdyż już po chwili indianin ponownie opuścił głowę i wpatrywał się w ławkę przed sobą.
Blaze przyglądał mu się jeszcze przez chwilę. W końcu jednak odwrócił głowę i ponownie spojrzał na Marka. Na jego zamyśloną minę i nieobecny wzrok. Wiedział, że coś się stało. Nie wiedział tylko jeszcze co...
***
W tym czasie na korytarzu w szkole...
Korytarzem liceum szła samotna dziewczyna. Miała sięgające łopatek fioletowe włosy, które w tej chwili związane były w koński ogon. Szare oczy przebiegały pomiędzy salami, szukając tej jednej. Jednak nigdzie nie było pomieszczenia, którego szukała. Dotarła do schodów i spokojnym, wolnym krokiem weszła na piętro. Obcasy jej białych trzewików, stukały o posadzkę, gdy przemierzała szkołę. Marynarka trzymana w rękach, kołysała się na boki w rytm kroków dziewczyny. Biała koszulka zasłaniała ramiona, a spódniczka sięgała kolan, ukazując jej długie nogi. Była wysoka. I to bardzo, jak na dziewczynę. 1,74. Ale nie ma się co dziwić. Jej ojciec, jest koszykarzem, a oni zawsze są wysocy. Cieszyła się, że coś po nim odziedziczyła. Poza tym szczegółem, była zupełnie jak matka. Identyczny kształt twarzy z ostrym podbródkiem, wyraziste kości policzkowe, delikatna złotawa karnacja. No i te niesforne włosy, które nigdy nie chciały leżeć tak, jak je układała.
W końcu, znalazła się przed drzwiami których szukała. Nabrała głęboko powietrza w płuca i powoli je wypuściła. Zebrała się w sobie i uniosła rękę by zapukać do drzwi. W tej samej chwili te, otworzyły się i stanęła w nich dziewczyna w eleganckim mundurku. Miała duże, ładne oczy i czerwonobrązowe włosy.
- Och...
- Dzieńńń... dobryyy... - powiedziała niepewnie fioletowowłosa. W myślach skarciła się za drżący głos.
- To ty jesteś tą nową, mam rację? - zapytała uczennica natychmiast przechodząc do rzeczy.
Fioletowowłosa niepewnie skinęła głową na potwierdzenie.
- A więc zapraszam - powiedziała i przepuściła ją.
Spokojnym krokiem weszła do pokoju. Był duży i przestronny, a przy okazji wygodnie umeblowany. Przy oknie stało biurko za którym stało krzesło. Naprzeciwko, były dwa inne siedzenia. Z prawej strony stały biblioteczki wypchane książkami i teczkami. Z lewej stała sofa i dwa fotele, a pomiędzy nimi stolik do kawy.
Dziewczyna przeszła przez pokój pewnym krokiem, by już po chwili usiąść za biurkiem.
- Proszę, siadaj - powiedziała wskazując na jeden z foteli naprzeciw niej.
Przybyła wykonała jej prośbę i spojrzałam na nią, czekając, co ma do powiedzenia.
- Nazywam się Nelly Raimon i jestem córką założyciela szkoły. Mój ojciec w tej chwili, sprawuje pieczęć nad gimnazjum, dlatego ja zajmę się wypełnieniem twoich dokumentów.
Skinęła głową. To co powiedziała miało sens. Wyjaśniało, czemu nowa ją tutaj zastała.
W czasie gdy o tym myślała, dziewczyna wyjęła z szafki plik starannie złożonych papierów. Przebiegła je spojrzeniem i wyjęła jedną z kartek.
- A więc po pierwsze... Imię i nazwisko.
- Yuri... Yuri Sasaki...
***
I znów wracamy do naszych piłkarzy...
Była właśnie przerwa obiadowa. Na stołówce panował zgiełk. Jedynie przy jednym stoliku było cicho. Siedzieli tam oczywiście piłkarze liceum. Nie wszyscy jednak. Sharus i Mikael wyszli na dwór. Dakota, zaraz po dzwonku gdzieś znikną. Podobnie sprawa miała się z Vectorem. W ten oto sposób przy stole siedziało tylko siedmiu, spośród jedenastu zawodników. Nathan rozmawiał właśnie po cichu z Zicco. Axel dyskutował z Judem i Kevinem, co chwilę spoglądając z niepokojem na Marka. Jack nic nie mówił i tylko wpatrywał się smutno w kapitana.
- Czemu kapitan jest taki cichy? Przecież to do niego tak bardzo nie podobne.
Te myśli sprawiały tylko, że był coraz bardziej przygnębiony.
Rozmowy były ciche. Brakło śmiechów i przekomarzań. W pewnej chwili Nathan zamilkł i spojrzał z niepokojem na Evansa.
- Mark. Co się stało?
Gdy tylko te słowa padły z jego ust zapadła cisza. Nikt nie śmiał się odezwać i wszyscy wpatrywali się w chłopaka w napięciu.
- Co? - zapytał wyrwany z zamyślenia. - Nie. To nic takiego - odparł drapiąc się po głowie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Jednak jego przyjaciele z drużyny dobrze wiedzieli, że ten uśmiech nie jest szczery. Wciąż przyglądali się bramkarzowi z niepokojem.
- Na pewno wszystko ok, Mark? - zapytał Axel.
- Luzik. Nie przejmujcie się mną - odparł Evans wciąż z tym samym, udawanym uśmiechem na ustach.
Przyjaciele przyglądali mu się niepewnie, gdy nagle drzwi stołówki gwałtownie się otworzyły. Do stołówki jak huragan wbiegł czerwonowłosy chłopak. Za nim biegł białowłosy chłopak krzycząc za nim:
- Mikael! Mikael, zaczekaj! To nie jest dobra pora! Poczekaj do końca lekcji!
Chłopak jednak go nie słuchał. Stał już przy stole drużyny i patrzył z wyczekiwaniem na Marka. Nie doczekawszy się reakcji zapytał:
- Co ty tu robisz, co? Po co marnować czas. Jest taka piękna pogoda, a ty się ukrywasz w stołówce. Rozumiem, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nie zatrzymasz moich strzałów, co bardzo mi pochlebia, ale kto wie. Może masz jakieś nikłe szanse.
- Chyba większe niż ty ze mną - odparł podniecony bramkarz.
Na jego twarzy pojawił się po raz pierwszy tego dnia szczery uśmiech. W oczach zalśniły iskry. Chłopcy jedzący obiad przyglądali się tej nagłej zmianie ze zdziwieniem, ale i ulgą jednocześnie. Wszystko zaczęło wracać do normy. W tym czasie Mikael rozkręcał się już na dobre.
- Skoro tak twierdzisz, to może chodźmy na boisko i przekonajmy się kto ma racje.
- I tak będę lepszy - odparł Mark wstając gwałtownie od stołu i zapominając zupełnie o posiłku oraz wcześniejszych problemach.
- Chciałbyś - odpowiedział czerwonowłosy, po czym obaj chłopcy zerwali się do biegu i już po chwili zniknęli za drzwiami stołówki.
W tej samej chwili gdy wybiegli, Sharus zatrzymał się przy stoliku i patrzył za nimi.
- Idiota! - prychnął pod nosem, na co członkowie drużyny cicho zachichotali. - Teraz nikt już ich nie zawlecze z powrotem do szkoły - jęknął. - A wy co tu tak siedzicie? Chodźcie, zobaczmy co też mają zamiar zrobić. Może w szóstkę uda nam się ich z powrotem zagonić do szkoły.
Po tych słowach wybiegł ze stołówki, a reszta pobiegła za nim. Tylko Axel i Jude ruszyli spokojnym krokiem za nimi. Żaden z chłopaków im nie ucieknie. Piłka, również zaczeka...
***
Kilka minut później, obok boiska...
Yuri wyszła właśnie ze szkoły i przechadzała się wokół niej. Dziś już nie zamierzała iść na lekcje. Nie miała zresztą takiego obowiązku, gdyż Nelly była tak miła, że dała jej dzisiaj dzień wolny, pozwalając rozejrzeć się po szkole. Zobaczyła już cały budynek. Przeszła go wzdłuż i w szerz. Teraz chciała obejrzeć teren wokół liceum.
Stała na dziedzińcu. Wiatr sprawił, że jeden z luźnych kosmyków, które uciekły jej z kucyka, opadł jej na twarz. Odgarnęła go za ucho niedbałym gestem. Kierowana przeczuciem ruszyła w prawo. Po kilku minutach marszu zobaczyła przed sobą olbrzymie boisko do piłki nożnej. Popatrzyła na nie ze zdumieniem, po czym podeszła bliżej. Piłka była ostatnimi czasy tak popularna. A to wszystko dzięki Inazumie Japan. Uśmiechnęła się lekko. Lubiła piłkę nożną. Ta miłość zrodziła się, gdy jeden z jej kuzynów zaczął grać. Początkowo tego nie rozumiała, ale z czasem zdała sobie sprawę z piękna piłki.
Podeszła bliżej, gdy nagle zobaczyła wyskakującego wysoko chłopca. Kopnął on wysoko piłkę, a potem wykonując najpierw salto, a potem obrót, kopnął piłkę będąc ustawiany w poziomie z lewej strony. Nastolatek wyglądał przez chwilę jak ptak. Ognisty ptak.
- Strzał feniksa! - krzyknął.
To był wspaniały atak. Piłka kręciła się i leciała z zawrotną prędkością w kierunku bramki. Wyglądała, jakby miała płonące skrzydła. Dziewczyna była przekonana, że ten strzał jest nie do obrony. Pomyliła się jednak. Bramkarz przygotował się, po czym wykazał się piękną obroną.
- Młot Gniewu!
Piłka zatrzymała się na ziemi. Yuri patrzyła na to zszokowana z otwartymi ustami przyglądając się całemu zdarzeniu. Po chwili otrząsnęła się jednak i podeszła bliżej. I właśnie wtedy dostrzegła stojącego koło ławki niebieskowlosego chłopaka. Zatrzymała się raptownie, jednak już po chwili pobiegła w jego kierunku z radosnym krzykiem:
- Nathan!
Chłopak odwrócił się i przyjrzał uważnie nadbiegającej nastolatce. Poznał ją niemal natychmiast.
- Yuri! - krzyknął.
Podbiegła i padła wprost w jego otwarte ramiona. Po chwili odsunęli się od siebie i piłkarz zapytał:
- Co ty tu robisz?
- Od jutra rozpoczynam naukę.
- Czemu mnie nie uprzedziłaś wcześniej?
- Nie miałam pojęcia, że też tu składasz papiery.
- Hej Yuri - powiedział, podchodząc do nich bramkarz.
- Mark!
- Fajnie cię widzieć.
- I ciebie też.
W tym czasie reszta drużyny przyglądała się tej trójce ze zdziwieniem. W końcu Sharus odkaszlnął, a oni przerwali rozmowę.
- Cześć. Jestem Sharus - powiedział wyciągając ku niej dłoń.
- Yuri.
- I jesteś...?
- Kuzynką Nathana.
Wszyscy patrzyli na nią ze zdumieniem. Po chwili odezwał się Axel.
- Nie wiedziałem, że masz kuzynkę.
- Och, mam ich wiele. Ale Yuri jest zdecydowanie najfajniejsza - odpowiedział mrugając do niej porozumiewawczo, na co ona zachichotała.
Wszyscy zaczęli się przedstawiać przybyłej i rozpoczęły się ożywione dyskusje. Nagle, wszyscy usłyszeli za sobą chrząknięcie. Odwrócili się natychmiast.
- Trener Hibiki! - krzyknął podniecony Mark i podbiegł do mężczyzny. - Co Pan tu robi?
- No cóż. Przyszedłem wam ogłosić, że jutro wyjeżdżamy.
- Jak to? - wyrwało się z kilku ust.
- Gdzie jedziemy trenerze? - zapytał Jude.
- Na obóz integracyjny. Cała drużyna...
W następnym rozdziale...
Ale super. Wyjeżdżamy na obóz treningowy. Trener uważa, że powinniśmy się zintegrować. W sumie, to chyba ma rację. Tylko... Gdzie my jedziemy?----------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? Chyba nie jest zły prawda?
Wiem, że dawno nie pisałam, ale mam nadzieję, że rozdział wam to wynagrodzi.
Nie wiem kiedy następny, ale mam nadzieję, że będziecie czekać.
Tigra *-* Brak słów *-* Naprawdę? Naprawdę? Chrzanić obóz! Czy wy to widzicie?! Tigra! *oczy jej lśnią* Dziekujędziekujędziękujędziękujędziękujędziekuję! *krzyczy skacząc dookoła niej* Boziu... *-* Mała? MAŁA?! Tigra umieściłaś mnie w swoim opowiadaniu! Boziuboziuboziuboziuboziuboziuboziu *-* Umarłam i jestem w niebie? Dziękuję! *tuli ją mocno*
OdpowiedzUsuńWiesz co... Wezmę jakiś cienki zeszycik i napiszę sobie tam wszystkich bohaterów i po czym ich mogę rozpoznać xD
Ogólnie Mark Evans (<3) jest moją ulubioną postacią ^^ Wydaje się być taki wesoły i pogodny jak... Ja! :D
Czekam na obóz! :*
Yuri (<3)
Ps. Nadal dziękuję za to! <3
Pps. Wiesz, że ja też miałam taki pomysł? Miałaś zastąpić Lonnie xD Ale zdecydowałam, że umieszczę was wszystkie w miniaturce jakiejś ^^
Ppps. Muszę obejrzeć to Anime *-* Najpierw muszę skończyć Naruto xD
Pppps. Rozdział cudowny! Nie jest zły! <3
Ppppps. Po co robiłaś aska? A nie dowiedziałaś się przez niego JEDNEJ ważnej i istotnej rzeczy? :D Wiesz Michael i te sprawy xD
Pppppps. A tak wgl to nikt nie powiedział, że nie zadam ci nigdy pytań ;P
Ppppppps. Dziękuję za dedykację kochana! :*
Pppppppps. Muszę się śpieszyć ;-; Miałam pisać rozdział, ale wyszło, że czytałam twojego bloga xD
Ppppppppps. Już się gubię w tych "p" xD
Pppppppppps. Mam taką malutką uwagę (a nawet kilka xD)
1. Wiem, że sama nie jestem idealna, ale popatrz. Kiedy ON coś zrobił to jest "ął" np: KrzyknĄŁ Ale! Np: ONE krzykną. Czyli w liczbie mnogiej jest "ą" a w pojedynczej "ął" Ale na wszelki wypadek spytaj się kogoś doświadczonego xD
2. Kiedy Yuri (czyli JA :D *-*) przyszła do Nelly to najpierw pisałaś jako trzecioosobowy narrator, a potem jako Yuri ^^ Nwm czy tak miało być xD
Ppppppppppps. Czekam na kolejny! :D
Eeeee... Od czego ja mam zacząć?
UsuńNo cóż. Spróbuję od początku.
Yuri - początkowo to miała być Yumi, ale zmieniłam zdanie, gdy nazwałaś się Yuri Ass.
Zeszycik? Świetny pomysł. Ja też mam jeden, w którym wypisałam stworzonych przez siebie bohaterów i jakie mam plany względem nich.
Mark to twoja ulubiona postać? Ha, a więc nie jestem jedyna. To najwspanialszy bohater Inazumy ever. Jak obejrzysz anime to pokochasz go jeszcze bardziej. Jak skończysz Naruto, obejrzyj.
Co do aska, to fakt. Dowiedziałam się sporo i to naprawdę ważnych rzeczy.
Niedługo kolejny rozdział i liczę, że się nie zawiedziesz, a narrację zaraz poprawię na trzecioosobową. Ostatnio miewam czasem takie wpadki. Sorki.
Ludzie taki super rozdział że się chyba bagietką czosnkową zadławie. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPodoba ci się? :O
UsuńAle fajnie :D
Postaram się napisać niedługo, mam już zresztą pomysł i myślę, że jest całkiem niezły. Postaram się pisać szybko :)
Gemen! Gomen! Gomen!
OdpowiedzUsuńZniknęłam na calutki tydzień z powierzchni ziemi XD
Nie, nie... Kosmici mnie nie porwali :D (po minucie by mnie zostawili ;D )
Nie, nie zgubiłam się :D
Wiesz... Muszę się przyznać, ale może nie teraz XD
Rozdział genialny :D
Świetny po prostu :D
I mam takie małe pytaneczko...
Będą jakieś paringi??? :D
Weny i czekam na nexta xD
;)
Fajnie, że ci się podoba :D
UsuńDo czego musisz sie przyznać? Ja chcę wiedzieć ;P
Czy będą paringi?
Hmmm... myślę, że tak, ale będą raczej delikatne i nie wychodzące na pierwszy plan. Taki wątek poboczny. A przynajmniej tak myślę. Oczywiście Nelly i Mark. Mam już zaplanowaną jedną scenę z ich udziałem. Zastanawiam się z kim mogłaby być Yuri, ale jeszcze za bardzo nie wiem. Wymyślę później. Ale to raczej nie będzie nic pierwszoplanowego.
A next być może już jutro. Rozdział napisynany chyba... bo ja wiem. W połowie? Tak myślę... Albo to jest może troche więcej niż połowa. Okaże się :D
A masz jakąś propozycję na paring?
:D
UsuńJa.... ja... ja... powiem kiedyś tam indziej :D
Pomysł na paringi?
Huohuohuohuo ^_^
Załóżmy że nie ;D XD
PS
Czekam na nexta
PS1
Nelly&Mark ...mmm... <3 Uwielbiam cię :D
Plosię, powiedz (słodka minka)
UsuńA Mark i Nelly, to... to.. To jest takie idealne :D
Załóżmy, że nie?
UsuńTo znaczy, że masz jakiś pomysł :D
Mogę wiedzieć jaki?
(oczy kota ze Shreka)