Na boisku...
Tego dnia była piękna pogoda. Słońce świeciło, jakby odzwierciadlając nastrój chłopców z Liceum Raimona. Jedenastu zawodników stało na boisku i przypatrywało się sobie wzajemnie. Przy bramce stał Mark i obserwował dwóch uczniów. Jeden z nich był blondynem o ciemnych oczach. Biła od niego wyjątkowa siła. Obok niego stał inny zawodnik. Chłopak miał dredy związane z tyłu, a na oczach niebieskie google. Obaj uważnie patrzyli na swojego przyjaciela.
Bramkarz wyszczerzył się do nich, ukazując przy okazji lśniące zęby. Na twarzach chłopców pojawiły się uśmiechy. Evans nie przypuszczał, że ich tu spotka, ale jego radość była ogromna, gdy tak się stało...
***
Blisko 10 minut wcześniej...
- Axel! Jude! - krzyknął Mark podbiegając w końcu do kolegów, kiedy miną u niego szok.
Kiedy podszedł, przybił piątkę, najpierw z jednym, a potem drugim.
- Co wy tu robicie chłopaki?
- Pytanie brzmi raczej, co TY tu robisz? - odpowiedział pytaniem Jude. - Przecież miałeś zostać w Afryce i trenować z dziadkiem i Rokoko.
- No tak, ale... Sam wiesz... To nie było to samo co tutaj. Po prostu musiałem wrócić.
Na twarzy Sharpa pojawił się lekki uśmiech.
- Więc co teraz robimy? - zapytał Axel.
- To chyba oczywiste - odparł Evans. - Zagramy w piłkę nożną...
***
Przenosimy się ponownie do wydarzeń na boisku...
Mark popatrzył jeszcze przez chwilę po wszystkich zawodnikach, po czym krzyknął:
- Zacznijmy trening!
- TAK! - rozległ się krzyk z dziesięciu gardeł.
Wszyscy byli już ustawieni. Podzielili się na pół. Mark pilnował bramki. Przed nim stało czterech obrońców - Jack, Nathan, Sharus, Vector. Przeciwko nim byli pozostali zawodnicy. Dwóch napastników - Axel i Dakota - oraz czterech pomocników - Kevin, Jude, Mikael i Zicco.
Evans długo zastanawiał się nad wstępnym ustawieniem. Po kilku minutach, w końcu zdecydował o pozycji każdego z zawodników i ku jego uldze, żaden nie wydawał się być zawiedziony pozycją, na jakiej się znajdował.
Teraz chłopak spoglądał po wszystkich obserwując twarze piłkarzy, po czym krzyknął:
- Wszyscy! Dajcie z siebie co najlepsze!
- Tak!
I w tej chwili, rozpoczął się pierwszy trening piłki nożnej w Liceum Raimona.
Grę rozpoczynał Axel. Gdy Silvia zagwizdała, podał piłkę Dakocie, który oddał ją do tyłu Judowi. Cała szóstka pobiegła w kierunku bramki. Sharp biegł przez chwilę, po czym podał piłkę, na drugą stronę boiska, Mikaelowi. Chłopak biegł w kierunku Marka, gdy na drodze stanął mu Vector. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym czerwonowłosy spróbował wyminąć kolegę. Obrońca jednak jednym sprawnym ruchem odebrał mu piłkę i pobiegł w przeciwnym kierunku. Tam jednak czekał już na niego Zicco, który szybkim wślizgiem odebrał mu zdobycz i pobiegł na bramkę.
W jego kierunku biegł już Nathan, jednak nie miał on szans z przeciwnikiem. Pomocnik z łatwością go wyminą. Nie przewidział jednak, że za niebieskowłosym będzie się czaił Sharus, który zabrał mu wprawnie piłkę i popędził jak najdalej od własnej brami, odciągając w ten sposób skutecznie Napastników i Pomocników.
Piłka wędrowała po boisku w tę i z powrotem, ani razu nie zbliżając się do bramki bardziej niż na kilka metrów. Nikomu nie udało się oddać ani jednego strzału. Mark przyglądał się grze z wielką uwagą. Zwracał szczególną uwagę na nowych zawodników, jednak niemal równie często, spoglądał na swoich kolegów ze starej drużyny.
Kiedy po raz kolejny Obrońcy odebrali piłkę jednemu z Napastników, Evans zmarszczył czoło. Widział, że gra zawodników jest nieskładna, a oni sami grają w sposób daleki od zadowalającego.
- Co jest grane? Czego tutaj brakuje?
Przez kolejne pół godziny przyglądał się swojej drużynie. Coś ewidentnie było tutaj nie tak. Tylko co?
W końcu po dłuższym czasie, zauważył co się dzieje i czego brakuje.
- Jestem głupi. Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć? Jestem przecież kapitanem!
Znów przeniósł wzrok na drużynę. Na twarzach wszystkich zawodników malowała się determinacja. Jednak, żaden nie wykorzystywał maksimum swoich umiejętności. Spojrzenie Marka skupiło się na Judzie. Nawet on nie zauważył, co się dzieje. Evans westchnął, po czym krzyknął:
- Chłopaki! Dość!
Wszyscy zamarli na swoich miejscach i spojrzeli na kapitana.
- Co to ma być?! Przecież to co robicie, to nie jest piłka nożna!
Cała drużyna spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Co masz na myśli Mark? - zapytał Axel.
- Piłka, to gra zespołowa. Jesteście drużyną, musicie ze sobą współpracować. Ale wy gracie samodzielnie. W pojedynkę nic tutaj nie zdziałacie, więc jeżeli zamierzacie nadal tak grać, to od razu możecie iść do domu.
Siła i brutalność słów Evansa bardzo wszystkich zdziwiły. On nigdy tak się nie zachowywał. Nigdy nie mówił w ten sposób. Patrzyli na niego z szokowani, a on dokończył:
- Piłka łączy serca i dusze ludzi, którzy kochają ten sport. Nie mogę grać tak jak wy to właśnie robicie. Nie mogę na to nawet patrzeć. Niszczycie ten piękny sport. Proszę was. Nie niszczcie piłki nożnej. Nie zniszczcie tego, co tak kochacie. Weźcie się w garść i zacznijcie wreszcie trenować jak należy.
Wszyscy spojrzeli po sobie, a na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Mark miał rację. Wszyscy obecni na tym boisku, chcieli pokazać się z jak najlepszej strony, jednak zapomnieli przy tym, na czym tak naprawdę polega piłka nożna. To była gra zespołowa. Kapitan miał rację. Powinni wziąć się w garść i zagrać tak, jak chcieli. Według głosu serca. Wspólnymi siłami, bo osobno nic nie osiągną.
Wznowili trening. Przy piłce był Axel, gdy nagle tuż przed nim pojawił się Sharus.
- Nie pozwolę ci przejść.
Blondyn słysząc słowa chłopaka, tylko się uśmiechnął, po czym podał piłkę Mikaelowi, który właśnie nadbiegał z lewej strony. Zanim Obrońca zdążył się zorientować w wydarzeniach, Axel przebiegł za jego plecy i odebrał podanie od czerwonowłosego. Gra wreszcie zaczęła nabierać tempa.
Mark zadowolony patrzył na drużynę. Tym razem częściej już musiał bronić bramki i był z tego powodu bardzo zadowolony. Trening trwał już od dłuższego czasu, gdy nagle Silvia krzyknęła:
- Chłopaki! Może już dość na dzisiaj? Trenujecie tu już od pięciu godzin bez przerwy. Jak tak dalej pójdzie, to nie będziecie się w stanie jutro ruszać.
- Bez przesady Silvio! Nie będzie tak źle. Chłopaki, trenujmy dalej!
- No jasne! - odkrzyknęli wszyscy i grali dalej, dopóki słońce nie zaszło...
***
W tym samym czasie, niedaleko boiska...
Mężczyzna w szarej kurtce stał w cieniu budynku Liceum i spoglądał na boisko, gdzie trenowała grupka chłopców. Włosy targał mu wiatr i poruszał połami okrycia. Facet stał bez ruchu, zupełnie jak posąg. Jedynie jego oczy wciąż śledziły jednego z zawodników na boisku.
Nagle poczuł wibracje w kieszeni. Wyjął telefon z kieszeni, otworzył klapkę, po czym odezwał się do słuchawki:
- Tak? Ooo... To Pan.
Przez chwilę słuchał, po czym odpowiedział:
- Tak, jest tutaj.
Chwila ciszy, a potem odpowiedź:
- Oczywiście. Będę go obserwować. Nie pozwolę mu zniknąć.
Rozmówca odpowiedział, po czym rozłączył się. Facet ponownie schował telefon do kieszeni i znów spojrzał na boisko. Wciąż przyglądał się jednemu zawodnikowi. Brązowe włosy, mleczna skóra i przeszywające niebieskie oczy. Tym razem mu się nie wymknie. O nie... Jeszcze wszystkiego pożałuje... Pożałuje, że ich opuścił.
- Zicco Meadeling. Zapłacisz mi jeszcze za wszystko co zrobiłeś...
W następnym rozdziale...
Dzisiejszy trening był wyjątkowo udany. Udało nam się zgrać. Och! W drodze do domu towarzyszy mi Dakota. Jest całkiem miły, ale chyba coś przede mną ukrywa. Ale co to może być? Ej, ej, ej! Zaraz, a to kto? I dlaczego Dakota wygląda tak, jakby był gotowy go zabić? Co tutaj się dzieje?!-----------------------------------------------------------------------
Wiem. Rozdział miał być wczoraj. Przepraszam, ale po prostu miałam wczoraj bardzo aktywny dzień, no i brak weny :( Następny rozdział powinien pojawić się w weekend, ale nic nie obiecuję.
Jeśli mam być szczera, to rozdział średnio mi się podoba, choć mogło być gorzej. Jakoś ten opis treningu mi nie wyszedł, ale nie martwcie się. Popracuję jeszcze nad tym i następnym razem będzie lepiej.
Zapraszam do czytania :)
Za komentarze również się nie obrażę. Wręcz przeciwnie. Jestem wam za nie dozgonnie wdzięczna. Dziękuję i proszę o nie z całego serca :D
He he he :D (I'm happy)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziałam że to oni! XD XD
To musieli być oni!
...
Mark... Zaczynam się go bać O.o On się nieco zmienił... (haha, jasne, Mark zawsze będzie the best! :D )
XD
Także tego...
Weny i czekam na następny rozdział :D
Mam nadzieję, że będzie dłuższy :P
Mark się zmienił wmoim opowiadaniu? :O
UsuńOk. W następnym rozdziale wracam do wesołej, kochającej piłkę nożną, psychiki Marka :D
Ale on im tak gadał, bo chciał im przypomnieć co to piłka nożna, a ten tekst miał ich zachęcić do tego, żeby przestalo im wszystkim odwalać i żeby zagrali w piłkę tak, jak powinni.
Postaram się, żeby kolejny rozdział był dłuższy, ale nic nie obiecuję.
No i przecież to oczywiste, że to musieli być oni, prawda?
Nie mogłabym rozdzielić takiego trio :D
I dzięki za komentarz :)
Yyy...
UsuńPrzepraszam (rumieni się) po prostu dawno go takiego nie...
czytałam? O.o
xD
Yeah :D
Także ten tego :D
Czekam na nexta :D
PS.
Lubię odpowiadać na twoje komentarze ^^'
Cieszę się XD
UsuńA tak swoją drobą miałam pewien pomysł. Nie zdradzę o co chodzi, bo to już dłuższa historia, która zapewne ewoluuje jeszcze kilkakrotnie. Co myślisz o rozdzieleniu Marka, Axela i Juda na trzy drużyny, ale tak na dłuuugi czas? Mnie to wpadło do glowy, ale jakoś... Jakoś chyba nie jestem w stanie się do tego przemóc. Co o tym myślisz?
xD
UsuńHm... To byłby bardzo orginalny pomysł. Gdybyś chaiała go zrealizować, to musiałabyś wymyślić dobry powód, dla którego to trio się rozdzieliło.
I potem chyba będą wurzuty sumienia (oczywiście nie twoje :P ), czy retrospekcja, np. "Jak to było w gimnazjum, kiedy jeszcze graliśmy razem...". To byłby całkiem fajny pomysł, ale musiałabyś sobie kilka żeczy poukładać, przemyśleć... żeby nie wyszło takiego rozgrzebanego... czegoś ^^'
Prawdę mówiąc, to powód już mam i to dobry. Myślę, że nikt by się nie przyczepił. Nie wiem tylko, czy jestem wystarczająco wytrzymała, żeby ich na długi czas rozdzie... Och, pomysł. Tak! To jest dobre. Już wim jak ich rozdzielić i co zrobić, żeby ponownie grali razem :D Ale to jeszcze duuużo czasu do tego :)
UsuńBędę cię wspierała jak najlepiej potrafię!!!
Usuń:D
Dzięki :)
UsuńCZY TY WŁAŚNIE ZASUGEROWAŁAŚ ŻE MOGŁABYM TEGO NIE CZYTAĆ?!
OdpowiedzUsuńKobieto?! Czy ty naprawdę chcesz się tak szybko pożegnać z życiem?! Przecież to jest cudowne! Co tam,że powinnam od 40 minut spać! Czytam tego bloga i oglądam Naruto i jest zarąbiście! :D
Trening wyszedł ci świetnie! :D
I mam do CB kilka pytań...
Czy zamierzasz nałożyć sobie aska? (Proszę... Słodkie oczka)
I kiedy nowe Jilly? :D
Nowe Jilly niewiem, może niedługo, ale nic nie obiecuję, a co do aska to hmmm... Cóż, w sumie to mogę to zrobić. Jak to zrobię dam ci znać.
UsuńNo i dzięki za kom. Cieszę się, że rozdział się podoba :)
Super rozdział! W co ten Dakota w przeszłości się wmieszał? Po prostu super Marka niepoznałam po tej furi. Czekam na kolejny. A co do Aska to ja mam. Na Asku tak samo jak tu na Twitterze i Youtube jestem Kemari 629
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że zalazł kilku osobom za skórę. Nie spodziewasz się tego, co wymysliłam :)
UsuńJuż się boje twojej weny. Będzie jazda.
OdpowiedzUsuńOj będzie, będzie. Ale nie wszystko na raz :D
Usuń